Mnie Pani z Języka polskiego uczyła dokładnie na odwrót. Rozumiem, Encyklopedia Brytanica itp. Ale książki techniczne, czy powieści, jak wyglądają jak nowe, znaczy były nieczytane
.
Nie mam warunków by nosząc dziennie kilka książek praca-dom-praca nie ulegały one "sfilcowaniu". Po za tym moje to robię z nimi co chcę. Co innego pożyczona, pożyczona to świętość i nawet ręce umyje zanim wezmę jakiś album czy książkę. Na swoich robię notatki, wklejam zakładki, dodatkowe kartki.
Kolega by się za głowę złapał jak by widział większość lektur przynoszonych przez moją Polonistkę (którą bardzo szanuję), Z P. Tadeusza - powyrywane kartki, pozakreślane strony. Książka dla niej była narzędziem do przekazywania wiedzy, nie celem samym w sobie. Dla mnie jest to samo. Sam sobie powprowadzałem erraty do moich książek
. Ostro działam zakreślaczami....
Ale za to moją kolekcję płyt CD i vinyli traktuje z pełnym pietyzmem i na większości nie ma rysy
.