Witam,
Mam problem z zasilaczem ATX, bodajże Tracer 4life Hellfire 400W służącym jako zasilacz warsztatowy (standardowo zmieniłem obudowę, load na 5v, dodatkowy wyłącznik i banany na wyjściach). Otóż wczoraj mój nierozważny kolega próbował podłączyć silnik od wkrętarki 18V. Tylko włączył zasilacz, nie zdążył nawet wcisnąć "spustu" wkrętarki (regulowana prędkość, kierunek obrotu, kluczowana tranzystorem Mosfet), w zasilaczu coś trzasnęło, wydobył się dymek. Zareagowałem natychmiastowym wyjęciem wtyczki z gniazdka.
Rozebrałem zasilacz, zlokalizowałem zniszczonego elektrolita 1000uF 10V - wymieniłem na 16V odpowiednik (bo taki miałem), podłączam, zasilacz się uruchamia, napięcia są ok. Nie mija minuta, sytuacja się powtarza (podłączony był tylko miernik) - wybucha elektrolit obok (taki sam jak poprzednik). Jego także wymieniłem. Za trzecim razem podłączam go tylko do gniazdka, prawidłowo zapala się dioda podłączona do 5v standby, czekam 10 sekund, widzę dym z miejsca w którym były te 2 kondensatory, szybko wyciągam z gniazdka.
Nie mam pojęcia, co się z nim dzieje. Oba kondensatory są obok siebie, są ze sobą połączone minusami, jeden z nich łączy się bezpośrednio z linią 5V Standby, która mimo wszystko działa (LED się świeci). Teraz moje pytanie, co mogło się stać? Co powinienem sprawdzić?
Załączam zdjęcia z lokalizacją kondensatorów