SylwekK napisał(a):
Chyba jednak Ty mnie nie zrozumiałeś. Jeśli masz system rozproszony nawet z 10-oma źródłami zasilania to jest też, np. jedna (może być też więcej) czujka przy drzwiach wejściowych to przy wychodzeniu z domu i próbie uzbrojenia alarmu będzie wywalało błąd przy aktywnym zagłuszaniu transmisji (włączonym przez włamywacza jeszcze zanim wyszedłeś z chronionego miejsca).
(...)
A nie wpadłeś na to, że istnieje bardzo prosty sposób zabezpieczania sensorów, czy czujek: poza oczywiście też badaniem parametrów elektrycznych na nich panujących (jak np., czy jest napięcie w granicach odchylenia na przewodach zasilających i sygnałowych, lub czy pobór prądu jest w odpowiednich granicach/"widełkach"), wystarczy każdy docelowy element sprawdzający (czujka, sensor, kamera itd.) owinąć bardzo cienką a relatywnie gęstą siateczką z metalu -- tak, że cały ten element jest wspomnianą siatką okryty (ewentualnie ma bardzo mało niezakrytych miejsc, jak np., dajmy na to, obiektyw kamery), tak więc tworzy się pewien rodzaj ekranu. Teraz podłączamy dodatkowymi przewodami siateczki z odpowiednio każdej czujki: z naszym prockiem poprzez jakiegoś rodzaju układy, które będą łączyły w sobie cechy przetwornika ADC i komparatora (już mówię o dedykowanych przetwornikach ADC, ostatecznie można wykorzystać przetwornik z procka) -- i określamy sumaryczną pojemność dla każdej odpowiednio czujki: jej siatki + przewodu. Uwzględniamy najgorsze scenariusze, jak to, że np. jakiś większy owad zacznie chodzić po siatce, albo zrobi się lokalnie w pomieszczeniu znacznie wilgotniejsze powietrze itp. itd.: na końcu zapisujemy w procku wzorzec wraz z potencjalnymi dopuszczalnymi odchyleniami dla wszystkich czujek. Aktywujemy cały alarm: od tego momentu, jakakolwiek próba majstrowania przy czujkach, kończy się załączeniem alarmu. Dla paranoików już totalnych, można mnożyć jeszcze inne sposoby dodatkowe zabezpieczania czujek, jak np. umieszczanie w nich (bądź przytwierdzanie na stałe do ich powierzchni) modułów z akcelerometrem np. No, naprawdę, pomysłów mam tyle w głowie, że nawet mi się nie chce wszystkiego pisać. Zgadzam się z tobą, co do jednego, że w przypadku takiego projektu, jaki ja tu opisuję, najsłabszym i zasadniczo jedynym ogniwem -- jest tylko człowiek. Cały geniusz mojego pomysłu polega na tym przecież (co od początku mojego postu głównego wciąż podkreślam), że jeśli jakimś cudem złodziej by się nawet fizycznie dostał do głównej płytki PCB z całym sterowaniem, próbkowaniem, naszymi prockami itd. -- i po prostu próbowałby właśnie np. odłączać zasilanie, czy zwyczajnie prymitywnie zniszczyć układ uderzając w niego np. młotkiem: to jak już to wyjaśniałem dokładnie we wcześniejszych wpisach, układ "zdąży" jeszcze wysterować ostateczny moduł wykonawczy (też osiatkowany itd.).