xentis napisał(a):
Robert_1967 napisał(a):
Oczywiście można przeliczyć tak dzielniki rezystorowe, że każdy pin atmegi będzie "widział" te 12v, ale zmiana napięcia na poszczególnych akumulatorach będzie wpływać na odczyty miedzy sobą, a taki pomiar jest bez sensu chyba.
A dla czego bez sensu? Przecież po kolei mierzysz w każdym punkcie napięcie najpierw na aku najbliżej masy, potem na następnym i odejmujesz napięcie z pierwszego aku, itd. Tylko musisz dobrze skalibrować dzielniki elektrycznie bądź programowo. Nie chodzi o to by dobierać dzielniki tak by zawsze było dla procka 12V bo to i tak za dużo. Musisz dobrać dzielnik i przeliczać to na rzeczywiste napięcie względem masy, a napięcie na poszczególnych aku przeliczasz odejmując pomiar z niższego punktu od pomiaru z wyższego punktu względem masy.
Przeanalizowałem jeszcze raz kolegi podpowiedź, rozrysowałem to i chyba jednak 100% racji. Powinno zadziałać. trzeba dobrze policzyć dzielniki i dodać potki precyzyjne wielo obrotowe w szereg o małej wartości celem "dostrojenia i będzie dobrze, tak sądzę." Jeszcze raz dzieki za pomoc.
Robert_1967 napisał(a):
Takie akumulatory nie wymagają balansera. Po prostu łączysz szeregowo i koniec. Pod warunkiem że mają taką samą pojemność. W "środku" akumulatora jest 6 "małych akumulatorów", a raczej cel po około 2V każda, które są połączone szeregowo. I działają bez balansera.
Witam kolegę Jarecki. Kopę lat
Nie chcę rozwijać tego tematu, ponieważ temat rzeka i każdy ma trochę racji. Są sytuacje, na które po prostu nie mamy wpływu, czyli np. zamknięte cele, do których nie mamy dostępu i nie możemy nic z tym zrobić. Budowa aku jest mi doskonale znana. Są odseparowane ogniwa, ale zauważ, ze przy ładowaniu cele gazują nie równomiernie. Jedne słabo, a drugie mocno. Nie możemy nic z tym zrobić. Ostatnio ładowałem małe akumulatory kwasowo-ołowiowe 7,2Ah 12v. Cztery połączone szeregowo. O podobnych rezystancjach wewnętrznych (mam ich sporo, więc dobierałem). Cztery sztuki w szeregu. Przy pierwszym ładowaniu napięcia były względnie równe. Po 2-3 rozładowaniach i ponownych ładowaniach napięcia rozjeżdżały się coraz bardziej. Z czasem dochodzi do takiego momentu, że jeden z akumulatorów przyjął już swój maksymalny ładunek i nie powinien być dalej ładowany, lub obniżone napięcie (podtrzymania), a inny z kolei jest jeszcze nie doładowany. Ten pełny zaczyna gazować, podnosi się temperatura elektrolitu, woda odparowuje, skraca się żywotność, itd, itd.... Nie będę się rozpisywał.
Jedynym sposobem zmniejszenia choć trochę destrukcji jest w/g mnie zastosowanie balansera, który nie pomoże pojedynczym celom, ale zapanuje nad pojedynczymi akumulatorami i być może wpłynie jednak na przedłużenie działania całości. Mam w zamyśle zakup nowych dużych akumulatorów takich z dwieście kilkadziesiąt amperogodzin, które trochę kosztują i myślę, że gra warta świeczki. Oczywiście jeszcze się dobrze zastanowię, doczytam, poradzę, czy warto, ale jednak na "chłopski rozum" bardziej przemawia za mną zastosowanie balansera. Może nie mam racji ? Nie wiem.
Może ktoś ma jeszcze swoja opinię. Pozdrawiam.