Ze względu na to że mamy piękną jesień pomyślałem że może namówię forumowiczów aby oderwali się na chwilę od programowania
Wszystko miało miejsce kilka lat temu , kiedy o dronach można było tylko pomarzyć ( chyba nie znałem tego słowa jeszcze) , mając aparat cyfrowy dorobiłem do niego automatyczny spust ,który robił zdjęcia co około 15 sekund.
Wyzwalacz wykonany był na Attiny 13 i dwóch miniaturowych przekaźnikach zasilanych z baterii aparatu.
Oczywiście to była łatwiejsza część, gorsze było wykonanie latawca na tyle dużego żeby uniósł aparat na odpowiednią wysokość.
Wybór padł na pudłowca , po kilku niewypałach i różnych wersjach próbnych powstał potwór
wysoki na 150 cm , szeroki na 200 cm i gruby na 50 cm. Całość wykonana z listewek o przekroju 1x1 cm, wzmocniona stylonową nicią i oklejona folią do owijania palet.
Tak wyglądał podczas lotów próbnych.
Latawiec super stabilny a przy tym ciągnął jak głupi
Puszczając go rozwinąłem dwa kłębki przędzy po około 800 m , a przy okazji ile świeżego powietrza się nawdychałem.
Oczywiście największy ubaw miał mój syn (wtedy dziesięciolatek) kiedy go latawiec ciągnął tak że biedny nie mógł ustać w miejscu.
Aparat wykonał około 800 zdjęć z czego jakieś 200 wyszło całkiem przyzwoicie. Reszta pod dziwnymi kątami, nieostra albo rozmazana.
Całość po około 3 godzinach udało się sprowadzić bezpiecznie na ziemię.
Polecam zabawa przednia, zdrowa, na łonie natury i miło spędzony czas z rodziną.
A to kilka zdjęć mojego miasta z lotu latawca: